Bardzo dluga przerwa...
Dawno już nic nie pisałam, prace idą jak po grudzie...
Od dwóch miesięcy trwa naciąganie i szlifowanie ścian, mój mąż prawie że z lupą szuka dziurek i je naciąga i szlifuje i szuka nastepnych itd... Już mnie czasmi ten jego perfekcjonizm doprowadza do szału, i tak zaraz wpadną dzieci i zrobią co trzeba...
Mam wrażenie że prace stoją w miejscu, ściany białe tak jak były parę miesięcy temu, podłóg jak nie było tak nie ma... Porażka...
Z mieszkanie wyprowadziliśmy się na początku kwietnia i teraz pomieszkujemy "na chwilę" u mamy, i tak chwila nie wiem kiedy sie skończy...
Nasz pokój nad garażem zyskał podłogę:
I teraz jest cały zagracony, bo gdzieś musieliśmy upchnąć rzeczy z naszego mieszkania.
Kuchnia już w płytkach:
i też już zagracona bo wjechały meble, których nie ma kiedy rozstawić bo jeszcze nie jest pomalowana.... a same meble to porażka, wykonanie takie że najchętniej to bym je wyrzuciła i kupiła nowe, ale niestety funduszy brak... więc reklamacja złożona i czekam na nowe fronty :(
W salonie powoli zaczyna się wykluwać nasz sufit:
i jadalnia:
powoli kłada się płytki w łazince na dole, górna pewnie na razie będzie zamknięta i nie używana, choć może uda mi się męża namówic na złożenie sedesu, żeby nie trzeba było biegac cały czas na dół...
Weekend majowy już prawie minął a u nas postepów zero, bo mąż miał inna pracę na głowie i nic się teraz nie działo...
Jak ja już chce do siebie, do mojego domku.... buuuu....!!!!